Trzeci dzień. Pobudka o godzinie 5.00, pakowanie rzeczy, namiotu i w drogę. Wpierw dotrzeć do Malborka. A konkretnie do...
...do TESCO. Tak, początek dnia zatytuowałem 'Wyprawa do Tesco'. Dowiedziałem się, że na obrzeżasz Malborka jest duży hipermarket i postanowiłem koniecznie do niego zajrzeć. Po zapasy jedzenia, ale też by skorzystać z toalety. Umyć ząbki i tak dalej. Po wizycie w Tesco (oni tam mają samoobsługowe kasy, to była jazda...) udałem się nad rzekę Nogat na śniadanie.
Następnie ruszyłem dalej. Przeszedłem przez Malbork - zamek zobaczyłem jedynie z daleka... Już w Nowej Wsi Malborskiej (tuż za miastem) pewien pan zatrzymał się i powiedział że podrzuci mnie dwie wioski dalej. Skorzystałem. Okazało się że koleś jest strażakiem i zna kogoś z Kartuz. Bardzo miły człowiek - pozdro!
Ten odcinek drogi był potwornie długi - postanowiłem zrobić postój dopiero w Dzierzgoniu. W miejscowości Tropy Sztumskie był sklep, ale stwierdziłem że pewnie za 5 km będzie kolejny sklep - więc
po co korzystać z tego tutaj? Jak strasznie się przeliczyłem... Sklepu nie było aż do Dzierzgonia, a mi skończyła się woda. Temperatura sięgała ponad 30 stopni, toteż szło mi się niesamowicie
ciężko.
Dotarłem jednak do Dzierzgonia, gdzie na stacji benzynowej poratowałem się litrem Sprite'a oraz skorzystałem i podładowałem telefon. Właściciel stacji był naprawdę miły i nawet pomagał mi obierać
trasę na następny dzień - go również pozdrawiam!
Ostatnim celem na ten dzień była miejscowość Lipiec - i tam się udałem. Rozbiłem namiot na polance osłoniętej z dwóch stron drzewami - toteż była lekka dyskrecja. Jednak okazało się to zupełnie nieskuteczne...
Już podczas rozkładania namiotu zajechał do mnie koleś - głośna muza w aucie, bez koszulki - nie wyglądało to za ciekawie. Powiedział mi jedynie, że musiał się zorientować kto to tu się rozbija,
dlaczego itp. Po czym zaproponował, że jakbym chciał na piwo - to zaprasza. Ja jednak położyłem się spać, z lekkimi obawami, czy w nocy ktoś nie będzie mi chciał przeszkadzać....
Jednakże po godzinie obudził mnie dźwięk nadjeżdżającego samochodu i wołanie. To był ten sam człowiek - przyjechał pogadać. Wypiliśmy sobie z Arkiem po Specjalu, a właściwie dwóch - a dodatkowo
dostałem na drogę kanapki, wodę oraz ogórki kiszone :)
Arek okazał się być naprawdę w porządku człowiekiem - po prostu był ciekawy, co może sprowadzać kogokolwiek do tak małej miejscowości. Długo nie posiedzieliśmy, gdyż obaj byliśmy zmęczeni - ja
pielgrzymką, a on żniwami. I tak oto powiadam wszystkim - Lipiec to świetna wioska z dobrymi ludźmi.
Oto dzień trzeci.
Write a comment
zobacz (Wednesday, 23 November 2016 17:10)
felonious
wróżka (Monday, 05 December 2016 11:49)
interferując