Tomek Plicht- prosty chłopak z Ostrzyc, czyli "Kim jestem?"

Nazywam się Tomek Plicht i to pewnie wszyscy z was o mnie wiedzą. Jestem kojarzony strasznie hasłowo: "To ten co jeździ na rowerze!", "Strażak?", "Autostopowicz Tomek :D",  "To ten od gitary" albo "Nigdy nie miał dziewczyny", itd.. A kim naprawdę jestem? Prostym chłopakiem z małej wsi, niewiele różniącym się od większości z was, z tą tylko różnicą, że zakochałem się w podróżach i to trochę zamazało mój obraz...

 


Pewnie za chwilę ktoś skomentuje, że przesadzam ze stwierdzeniem "prosty"; ale ja wcale tak nie uważam, dlaczego? A to, dlatego, że zawsze wolałem potańcówke w remizie od dyskoteki, nigdy nie interesowały mnie nowoczesne technologie, elektronika, czy pieniądze (choć to dziwne stwierdzenie, chodzi o to że zawsze zostaję "z pustą kieszenią"). Kochający tradycje i wszelkiego rodzaju regionalizmy. Wychowany w iście kaszubskiej kulturze, na gospodarstwie rolnym. Od malucha zakochany w straży pożarnej i do dziś wiążący z nią swoje życie. Ten sam Tomek, który nigdy do końća nie mógł pojąć matematyki, a z językiem angielskim nadal jest na podstawówkowym poziomie. Od brzdąca- ministrant i od jakiegoś czasu KSM-owicz. 

I wreszcie- włóczykij. Choć nie- nie zasłużyłem sobie jeszcze na to miano. Ale jak najbardziej zakochałem się w podróżach i to wokół nich obracało się czesto moje życie

I dlatego właśnie często jestem nie typowo postrzegany w "prostych kręgach", a wcale bym tego nie chciał, bo wiem, bo zauważam że podróże nie pasują do takiego chłopaka jak ja.

Ale powiedzcie mi- co ja mam zrobić? Kiedy moi koledzy rozmawiają o motoryzacji i to nią się pasjonują. Inni swój czas i szczęście pokładają w grach komputerowych... Ja nie potrafię, nie potrafię znaleźć z nimi wspólnego języka, bo doszczętnie zakochałem się w przemierzaniu kilometrów.

I myślicie, że uważam że jestem lepszy, czy fajniejszy od innych bo mam nietypową pasje? Absolutnie nie. Dla każdego co innego i nie uważam, że moje zainteresowania są ciekawsze, czy lepsze od pozostałych, ale nie potrafię ich zmienić. Ba! Nie chcę ich zmieniać, bo wciąż dręczą mnie podróżnicze sny. I nawet jeśli przeżywam najgorsze chwile i mówie sobie - Wystarczy. To nie potrafię, nie mogę. Tak jak ty drogi czytleniku nie możesz rozstać się ze swoim hobby. I uwierzcie, że to nie jest tak, że nie chciałbym być "normalny", mieć wspaniałej żony i gromady dzieci, ale... Mam wrażenie, że jeszcze za szybko, że jeszcze muszę coś osiągnąć, gdzieś dojść, coś zrozumieć zanim zacznę ustawiać swoje życie, obym kiedyś tylko potrafił sobie powiedzieć "Tak teraz już wystarczy". 

Nigdy nie uważałem się za kogoś wyjątkowego i chcę żebyście wy także nie uważali mnie za takiego, ale moje marzenia są wyjątkowe i dosyć wygórowane jak na zwyczajnego chłopaka, bo z jednej strony chciałbym zwiedzić jak najwięcej świata, z drugiej zaś zostać zawodowym strażakiem. Trudny mix, przyznacie? Ale cóż jak to zwykłem mawiać- byle do przodu i jakoś to się ułoży. A wy nie obrażajcie się, że miast dobrej gry komputerowej wolę książke o dalekich krainach, w końcu przyjaciół i znajomych łatwo jest stracić, a ja lubię otaczać się ludźmi. A czy swoimi podróżami chciałbym coś osiągnąć? Raczej nie, choć naprawdę duma mnie rozpiera, jak widzę że kolejny chłopaczyna wyrzuca wszystkie oszczędności na rower, a ja czuję w tym ciut swojej zasługi, bo go zainspirowałem.

Aha i choć się powtórzę- "zawsze kiedy miałem plecak na plecach byłem szczęśliwy, bo albo szedłem do szkoły, albo ruszałem na wycieczke i czego bardzo żałuję i za czym tęsknie- szkoła... Jasne mogę iść na studia, ale jakoś siebie tam nie widzę, a co do podróży- tak to jeszcze nie jest stracone, dopóki jestem o tyle młody, że mam chęci, dopóki w wolnych chwilach zamiast oglądać telewizje wertuje mapy, dopóty będę żył nadzieją i oczekiwaniem na to, że ten świat gdzieś tam na mnie czeka...

A teraz? Zbliża się największa i przełomowa rowerowa podróż mojego życia- taka o której zawsze marzyłem i w dodatku samotna i pod jej kątem będę w najbliższym czasie pisał tego typu artykuły. A wy jeśli macie jakieś pytania, sugestie to piszcie, chętnie odniose się do pomysłów z zewnątrz.

 

"Przecież wiesz, że dla ciebie każdy nowy dzień

Przecież wiesz, że dla ciebie chłodny lasu cień
Przecież wiesz, jak upalna bywa letnia noc
Przecież wiesz, że wędrowca los to jest twój los"

Tożsamość
Tożsamość

Strachy i obawy małe i duże, czyli Tomek i jego podróże.

Opuszczona stacja benzynowa
Opuszczona stacja benzynowa

Celowo wybrałem zdjęcie z opuszczonej stacji benzynowej w Piotrkowie Trybunalskim, tam spędziłem noc podczas jednego z moich autostopowych wojaży. Jeśli chodzi o autostop obaw jest zdecydowanie więcej, ponieważ wciąż zastanawia się, rozmyślam i wkurzam, a jeśli chodzi o rowerowe podróże? Czy boję się? Czy mam jakieś obawy- zdecydowanie mniejsze!

Z kimkolwiek nie zacząłbym rozmawiać na temat mojej wyprawy pojawia się pytanie: Ale sam?! Nie boisz się?! I wtedy ja odpowiadam nie, nie boję się ;) Choć mam małe obawy... O Co chodzi.

Jazda autostopem to nie jeazda na rowerze, tam nie ma martwienia się "gdzie będę łapał" tylko sunie się przed siebie, tam nie ma martwienia się o to, że zaraz zleje mnie deszczem, bo deszcze nie przeszkadza rowerzyście tak mocno i wreszcie tam nie ma obaw- w stylu nikt mnie już nie weźnie, jestem pod główną drogą, nie mam gdzie rozbić namiotu, jest już ciemno... Bo na rowerze to łapie się wiatr w żagle, a kiedy nadchodzi czas trzeba pomyśleć o nocegu, i tym podobnych rzeczach

Ale do rzeczy: czy się boję- żeby zdjąć to z waszych myśli- nie nie boję się Ukrainy, ani innych krajów, w końcu z Ukrainą mam same pozytwne wspomnienia, ale chodzą mi po głowie małe problemiki, jakie?

 

1.) Upał, ciepło i "zjarana" skóra. O tak to najwięsza zmora, czasami słońca jest naprawdę o wiele za wiele, a ono jak na złość nie chcę się się schować, skóre z rąk da się uchronić długimi rękawami. Tak- zdecydowanie wolę się gotować, tak teraz pracując pod gołym niebem, jak i już w rowerowej podróże po stokroć wolę się gotować i pocić. Niestety najtrudniejszym miejscem do ochronienia pozostaję kark. Podczas pracy przy kostce brukowej, używam sposobu- koszula z rozłożonym kołnierzykiem i czapka z daszkiem do tyłu, może i na rower spróbuje tego patentu ;)

 

2.) Boję się, że coś zgubie! Tak, ja gubię wszystko, nieustannie i po prostu czuję jakby było nieuniknione, że w końcu coś stracę, najgorzej zgubić coś ważnego i potrzebego... Będę się pilnował jak mogę, ale to i tak jest wielka obawa :/ Dodając do tego fakt, że teraz nit nie pomożę mi się pilnować :p

 

3.) Awarie, może trochę mniej, bo tym razem terminy nie gonią, więc mogę na spokojnie bawić się w naprawy, albo szukać warsztatu, jednak- bardzo słaby ze mnie mechanik i z trudniejszymi uszkodzeniami mogę sobie tak prosto nie poradzić.

 

4.) Samotność na dłuższą mete? Trudne zagadnienie, wymagające kolejnego artykułu, co prawda nigdy nie miałem okazji sprawdzić swojej psychiki na tak długą mete, ale na razie nie dręczy mnie to.

 

5.) Pozostawienie wszystkiego na długi czas- straż pożarna, KSM czy dom, to tylko niektóre rzeczy z którymi jestem związany, pozostaję mi trochę obawy, że jednak beze mnie może być "inaczej" ale przede wszystkim myślę, że jeśli tylko ludzie mi bliscy dadzą sobie radę beze mnie i nie będę źli na moją nieobecność piąty punkt będę mógł skreślić.

 

6.) Znajomość języków- dodałem to chyba tylko, żeby było więcej tekstu. Szczerze, mimo bardzo słabej znajomości angielskiego i komunikatywnej rosyjskiego- jakoś to będzie zawsze sobie jakoś radziłem, przecież... pozostają migi ;)

 

7.) Tutaj to czego bałem się od zawsze, ŻE PODRÓŻE WCIĄGNĄ MNIE TAK MOCNO, ŻE NIE BĘDĘ CHCIAŁ WRACAĆ DO NORMALNOŚCI. Bo podróżowanie uzależnia!

 

I to byłoby na tyle, nie boję się ciemności, ludzi, ani konkretnych państw. Najważniejsza będzie determinacja i chęć do pokonywania przeszkód. Będzie dobrze i byle do przodu! Jak to zwykle mawiam.

Zanim powiesz, że jesteś włóczykijem...

To jest włóczykij!
To jest włóczykij!

Pewnie coraz częściej spotykacie kogoś, kto doszywa sobie łatke włóczęgi. Albo przy swoim nazwisku dopisuję frazę "włóczykij". Ja też uznawałem się za wielkiego wędrowca i włóczykija- dopóki nie spotkałem tego człowieka. Jak myślicie, który z tych plecaków należy do włóczęgi? Nie nie ten z tyłu. W tym żółtym znajdowało się moje wyposażenia na kilkudniową autostopową wycieczke. A w tym niebieskim? Na dwa lata! 

 

20 marca, Belgrad, ok. godz. 15.00

 

Tomek Plicht dojechał autostopem do Belgradu. Super! Tylko co teraz, dojechałem, ale co z tego. Nikogo tu nie znam :/ Może poznam? Tylko w jaki sposób? Wiem! Zrobię karteczkę, że poszukuję couchsurfing'u. Tylko jak, przecież nie znam angielskiego, a tutaj polskiego nie znają. Nieważne po piątej korekcie stałem już w centrum Belgradu grając na harmoszce z kartonem Hi! I'am Tomek- hitchiker with Poland. I search couchsurfer. 

Z początku nie było zainteresowania, najpierw jakaś parka zapytała, czy się zgubiłem?

Następnie jakaś babcia opowiadała mi jak to ciężko w jej życiu, bo ciągle ściga ją policja za nielegalny handel. Aż w końcu...

Zebrał się obok mnie kilka dziewczyn (nawiasem mówiąc ładnych), proponując że przetłumaczą mi mój tekst na serbski, za moment podchodzi chłopak ze zdjęcia i zaczyna ochrzaniać dziewczyny, że to one same nie mogą mnie przenocować. Wtedy płynnym angielskim zwraca się do mnie. Po chwili przechodzimy na rosyjski. Jedna z dziewczyn mówi, żeby to on mnie przenocował, jak jest taki mądry. Na co on mówi, że nie może, bo nie ma domu- on żyję w podróży, przemieszczając się od miasta do miasta...

Mogę iść z tobą- zapytałem. - Поляк. Будеш пить пиво? (Polak- a będziesz pić piwo?). Odparłem, że mogę i tak zaczęły się piękne dni...

 


Rostik był tylko 1,5 roku starszy ode mnie. Po zakończeniu liceum wziął mały plecak i gitare i ruszył w świat. Autostopem- dwa lata temu. Nie przywiązuje wagi do pieniędzy, nie interesuję go technologia- żyję pełnią życia, które obrał. Zarabia- grając na gitarze. Całe pieniądze wydaję na piwo i jedzenie. Jego plecak jest tak mały, że nie ma w nim prawie nic prócz koca.

A gdzie śpi? Wszędzie, gdzie się da- mówił mi. Pamiętaj, jeśli jesteś w mieście w końcu znajdziesz gdzieś otwarte drzwi. I to jest jego życie, a ja mogłem być jego częścią przez 5 dni. 5 wspaniałych dni! A czemu tylko tyle? Odpowiedź jest prosta- bo zgubiliśmy się. A on niestety nie ma telefonu...

5 dni, zarabialiśmy grając na ulicy (gitara+ harmonijka), a kiedy już mieliśmy dość pieniędzy kupowaliśmy jedzenie i piwo. Pamiętam jak prześmiewał mój cięzki plecak, zdziwiony tym jak ktoś może wozić ze sobą tyle rzeczy. Spaliśmy na placu zabaw, czy w otwartej piwnicy. Jego paszport był pełen pieczątek wjazdowych do różnych krajów. To były piękne dni...

A ja kim jestem- zapytałem siebie? Ty Tomek jesteś zwykłym turystą szepnął głos rozpaczy. Bo na miano włóczykija to trzeba sobie zasłużyć.

 

 

Wyposażenie
Wyposażenie