Dzień 35. Spokojna niedziela za południową granicą

Budzę się przed 7.00 rano.Wszyscy mieszkańcy przytułku już wstali, jak co niedziele- odświętnie ubrani; jak co dzień- gotowi do różańca.

Niedziela jest w przytułku dniem naprawdę wyjątkowym. Na śniadaniu, na które zostałem zaproszony czułem się troszkę niestosownie, bowiem w odróżnieniu od innych mieszkańców nie byłem "stosownie ubrany". Otóż w niedziele, wszyscy ubierają się w najlepsze ciuchy, także moi współtowarzyszy siedzieli przy stole w koszulach, a nawet w garniturach!

Po śniadaniu "mój osobisty przewodnik" Duszan, pokazał i opowiedział o niemal wszystkim co znajduję się w mieście. Także zaplanowałem sobie dokładnie czas. ^^ Zdjęcie pod pomnikiem w centrum.

Kościół na Marinskiej Horze
Kościół na Marinskiej Horze

Marinska Hora. Punkt, którego po prostu nie można nie odwiedzić. Na samym szczycie tej góry, na którą wdrapywanie się może nie być takie proste jak się wydaję- stoi piękny kościółek. Bardzo chętnie odwiedzany, m.in z tego względu, że był on jednym z celów pielgrzymek Jana Pawła II.

Widok na miasto
Widok na miasto

A z góry rozciąga się przepiękny widok na miasto! Możnaby podziwiać godzinami i faktycznie... spędziłem tam ogrom czasu. Ale w końcu trzeba było zejść. Udałem się wtedy na msze do kościoła Św. Jakuba

Słowackie specjały
Słowackie specjały

Być zagranicą i nie posmakować co tam mają? Oj nie- ja to się nie potrafię tak powstrzymać. Ciekawsostka- sklepy spożywcze w niedziele są zamknięte, kupić coś można tylko w supermarketach.

Nowy nabytek
Nowy nabytek

Po smacznym obiedzie, na który wróciłem i który jest chyba najbardziej oficjalną częścią tygodnia zostałem wyciągnięty do obejrzenia nowego cuda, które trafiło do tego domu- piękny biały koń! Tego dnia to on był największą atrakcją.

W końcu trzeba było powiedzieć "żegnajcie" choć ciężko przechodziło mi to przez gardło. Każdy, żegnał mnie jakbym kończył żywot. Duszan, który odprowadził mnie za miasto niemal się rozpłakał wciąż cytując Jana Pawła II. Kucharz dał mi wielką siatke śliwek, żebym nie umarł z głodu. I jak tu się odwdzięczyć? W zwykły sposób nie da się...

Czołg w Keżmarku
Czołg w Keżmarku

I ruszyłem. Wiedziałem, że daleko nie zajadę, bo godzina nie była już tak młoda, a poza tym... To chyba fajnie, że spędzę jeszcze jedną noc na Słowacjii. Wolno jadąc i podziwiając takie cuda jak widać na zdjęciu, zrobiłem jednak 80km. hmm. sam nie wiem kiedy to zleciało.

Nocleg pod gwiazdami.
Nocleg pod gwiazdami.

Tak długo o tym myślałem, aż w końću mówie- tak to dziś! Piękna, gwieździsta noc, piękne tereny. Nie szukam, noclegu, śpie dziś pod gołym niebem! Miejsca szukałem, tak długo, że aż zaczęło się ściemniać, ale...w końcu dostrzegłem- krzaki na szczycie góry. Wdrapując się na górę z rowerem zobaczyłem jakieś groby, ale co tam chciało mi się spać. Budzik nastawiłem na 6.00 Ale dwa czynniki kazały mi wstać wcześniej- po pierwsze- kąt nachylenia pod jakim spałem, ciągle się zesuwając i głupie sny, że ktoś tu przyszedł, które co chwila wyrywały mnie ze snu. A jednak... Doczekałem poranka.

Write a comment

Comments: 2